Sydney ciąg dalszy

Dzisiaj musieliśmy się pożegnać z naszym Skwarkiem- nieodłącznym kompanem naszej wyprawy, który najbardziej cierpliwie znosił wszystkie zgrzyty oraz razem z nami cieszył się z każdego pokonanego kilometra. Nasze autko na zakończenie naszej wspólnej australijskiej przygody dało nam popalić (albo nie chciało się z nami rozstawać). Jednym słowem nie chciał odpalić i ruszyć w ostatnią wspólną podróż. Kilka prób odpalenia „z popychu”, z górki, pod górkę… i nic. Z pomocą przyszedł nam pewien pan jadący do pracy. Użyczył nam trochę energii i ruszyliśmy. Po oddaniu autka ruszyliśmy w głąb największego miasta Australii. Sydney ma ponad 400 przedmieść!!

Jak pisze przewodnik: „żeby poznać Sydney, trzeba zacząć od zatoki”. I tak też zrobiliśmy. Z zatoki przepłynęliśmy do Taronga ZOO, który szczyci się kolekcją zwierząt zaliczaną do najlepszych na świecie. Wielką popularnością w ZOO cieszy się kawałek dżungli, jednak my skupiliśmy się na wybiegach z rodzimą fauną, m.in. kangurami, wombatami i misiami koala. O godzinie 14 odbył się pokaz umiejętności fok. Wychowane w ZOO foki na skinienie swoich opiekunów potrafią robić różne, naprawdę fajne sztuczki. Był to najciekawszy element pobytu w ogrodzie zoologicznym. I jeszcze powrót do zatoki. Z naszego statku rozciągał się wspaniały widok na operę, której dachy przypominają rozpostarte żagle oraz na Sydney Harbour Bridge- most będący kolejną wizytówką miasta.

Tak wspaniałe popołudnie postanowiliśmy uatrakcyjnić dodatkowo wizytą w akwarium. Przezroczyste tunele pod wodą pozwoliły nam na spacer pośród wielkich rekinów, płaszczek oraz węgorzy. Podziwialiśmy również koralowce, zbiory o Wielkiej Rafie Koralowej, a także krokodyle różańcowe.

Zmęczeni ale szczęśliwi wróciliśmy do naszej przystani- do domu druhny Marysi, gdzie czekała na nas jeszcze nie jedna niespodzianka. Tym razem był to spacer po pobliskim lesie- ogrodzie naszych gospodarzy. Spacer po piaskowcu wśród eukaliptusów i innych roślin trwał prawie dwie godziny. Nasza przewodniczka skacząc ze skały na skałę opowiadała nam o każdej napotkanej roślinie. Jeszcze bardziej zmęczeni, już w ciemnościach wróciliśmy do domu. Szybka, orzeźwiająca kąpiel w basenie i pyszny obiad przygotowany przez pana Jurek. Takich ludzi jak Państwo Nowakowie nie spotyka się często. Jeszcze raz dziękujemy za wszystko.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Aktualności. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Możliwość komentowania jest wyłączona.